czwartek, 3 sierpnia 2017

Pomalowałam chłopaka i...

Pomalowałam chłopaka (już trzeci raz chyba) i ... dalej nie jestem zadowolona.

MNF Karsh (recast) jest moją pierwszą lalka w rozmiarze msd i to dzięki niemu odkryłam, że msd to jest mój ukochany rozmiar lalkowy. Chłopak ma cudowne ciało, te kształty... 😍 Ale, ale ciągle jest jakieś ale. Coś między nami nie kliknęło. Najpierw długo stał nie pomalowany, potem zmieniałam mu makijaż kilka razy. Teraz ma trzecią buzię. Zrobiłam mu długie włoski, ale to ciągle jest nie to. Może spróbuję zrobić mu krótką perukę klejoną... Wydaje mi się, że problemem jest jego buźka. Bez problemu można z niego zrobić ładną dziewczynę i jakoś mi to nie pasuje do tego fantastycznie męskiego ciałka. No jakoś nie możemy się dogadać do końca. Zdaje się, że będę mu szukała bardziej kochającego domu i kogoś komu to jego delikatne oblicze będzie pasowało.

A teraz zapraszam do oglądania fotek:




Oczywiście oprócz pomalowania buźki, zrobiłam też blush (cieniowanie) ciałka. Podoba mi się to cieniowanie ciałek. Co prawda sporo lakieru na to schodzi i lalka nie jest taka "śliska" w dotyku jak bez tego, ale za to nabiera bardziej realnej formy. Oczywiście, jako że nie lubię różowego bluszu, bo kojarzy mi się z otarciami, to zrobiłam w tonacji brzoskwiniowej. O a tak mamy wycieniowane dłońki i stópki:




Żeby nie było spodenki sama też mu uszyłam. Oczywiście bez żadnego wykroju tak na żywca przymierzając do lalka na bieżąco 😁 I kilka fotek z odkrytą klatą. Zaczynamy powoli, a potem kadr się rozszerza... 😎




I na koniec rozmarzony chłopak, śniący na jawie o właścicielu, który go pokocha delikatnie oprószony kroplami deszczu (hehehe pierwszy raz użyłam "efektów" na zdjęciu)


W dzisiejszej sesji udział wzięli:
Chłopak - mnf Karsh
Ławka - najnowsza zdobycz od EvilCupcake (no dobra, może nie najnowsza zdobycz od niej, ale o tym innym razem, więc ciiiii)

sobota, 29 lipca 2017

Murczka Zurineczki

Zurineczka została głównym odbiorcą moich amatorskich repaintów - i po przygodzie z Tangusią Lawendką (zdjęcia tutaj: http://balbinkoweemporium.blogspot.com/2017/07/przemalowaam-tangusie.html) dała w moje rączki kolejną lalkę - Mruczkę. Mruczka w swojej formie nawet nie pomalowana jest super...






Ta kocica jest tak cudownie kreskówkowo przerysowana w swoich super seksi kobiecych kształtach i do tego te kocie łapki i niebotyczne szpilki, że po prostu nie mogłam się na nią napatrzeć i namacać. Stąd całkiem radosna sesja golaski bez makijażu.

Zurineczka postawiła przede mną trudne zadanie zrobienia z łysolca kotki syjamskiej. Z niejaką pomocą Cioci K. (występującej jako researcher kocich zdjęć) wybrałam kilka przykładowych i zabrałam się do pracy. Pierwszy raz robiłam tak duży blush (czyli malowanie i cieniowanie) ciała. Niby całko jest małe, ale wiele warstw trzeba położyć, żeby uzyskać zamierzony efekt. W mojej głowie kicia miała mieć jeszcze niebieskie kocie oczy, ale niestety nie udało mi się tego planu urzeczywistnić - ciągle coś jest nie tak z tymi oczkami, które robię. Ale się nie poddam. Oczywiście, jako kompletny amator porobiłam sporo niedoróbek i rzeczy, które ktoś z większym doświadczeniem zrobił by inaczej, ale jestem zadowolona z efektu, a co więcej zadowolona jest również Zurineczka (a przynajmniej tak twierdzi 😉).

A teraz trochę zdjęć Mruczki w kompletnym wydaniu. Nooo może nie kompletnym, bo zapomniałam jej ogon do zdjęć przyczepić, a w dodatku jeszcze oko jej jedno "uciekło" co zauważyłam dopiero jak oglądałam zdjęcia, ale oko już u właścicielki poprawione i ogon też jest 😊 No i w końcu zdjęcia:



 I cała kicia...


Zbliżenie na pyszczek Mruczki:


Pomalowałam łapki:


To tyle jeśli chodzi o koty 😁 Takie są na prawdę fajne i nie kicham na nie 😉

Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zamęczyłam Was zdjęciami 😙

niedziela, 16 lipca 2017

Mirwenka się relaksuje

Mirwenka skradła moje serce na całej linii. Nawet nie spodziewałam się, że tak bardzo zakocham się w tej pannie i że będę w cichości portfela zbierać na kolejną fairylandę... Ale wracając do Mirwenki - wybrała się któregoś pięknego i słonecznego dnia ze mną i Potworkami na działkę i w przerwach pomiędzy doglądaniem Potworków, czy są już równomiernie wypaprane ziemią albo czy może został jakiś czysty kawałek Potworka Mirwenka oddawała się błogiemu lenistwu.

Mirwenka wzbogaciła się o nowe włosy - jak widać zostałyśmy przy białym kolorze ino na długość trochę przybyło 😉 Ta biel tak do niej, moim zdaniem, pasuje, że nie będę kombinowała z innym kolorem włosów. Na pewno za to wymiennie będziemy stosować obie peruki, bo w obydwu wygląda super 😍 Ta, którą prezentujemy dzisiaj jest o tyle dodatkowo fajna, że te kucyki można odpiąć i uzyskać kolejny, trochę inny wygląd. Z peruczki jestem bardzo zadowolona - kupiłam ją z drugiej ręki, ale jest z Leekeworld i jest naprawdę dobrej jakości, a w bonusie do peruki przyjechała jeszcze sukienka. Co prawda gabarytowo na Mirwenkę zupełnie nie pasuje, ale już Nelka albo Pupelina będą mogły swobodnie w niej wystąpić 😁

A teraz zapraszam na spam zdjęciowy - zdjęć będzie na prawdę milion:









Seria słonecznych portretów - uwielbiam sposób w jaki światło układa się na jej buzi 😍





I na koniec błogi relaks na hamaczku kiedy nie kazałam jej już pozować ani uganiać się za Potworkami...




A takie mam piękne oczy 😍


Dziękuję jeśli dotrwaliście do końca 😘😘😘

wtorek, 11 lipca 2017

Liebster Award


Strasznie późno się wzięłam za odpowiadanie na pytania, ale... miałam straszny dylemat, czy przekazać zabawę dalej czy raczej nie. W końcu postanowiłam, że raczej nie. Po pierwsze blogi, które obserwuję już były w większości nominowane, więc nie chciałam powtarzać ich, po drugie jestem w sumie nowa w blogosferze i nie czuję się zbyt pewnie w nominowaniu blogów osób, których nie znam...
Ale bardzo, ale to bardzo serdecznie dziękuję autorce bloga http://dlubaninylalkowe.blogspot.com/ za nominację, na prawdę się nie spodziewałam i o ile z ciekawością przeczytałam jej odpowiedzi na pytania to już listy nominowanych wcale nie obejrzałam, bo tak bardzo się nie spodziewałam 😊 Nie mniej jeszcze raz bardzo dziękuję i biorę się za odpowiadanie na pytania:

1. Od czego zaczęło się Twoje dorosłe lalkowanie, dlaczego właśnie takie hobby?
Po pierwsze hobby dobre jak każde inne 😉 A od czego się zaczęło? Od miesięcznego pobytu na patologii ciąży i potrzeby zajęcia czymś innym myśli. Jak już wyczytałam wszystkie gazety o polityce, które przynosił mi Teściu to trzeba było coś czytać i padło (nie wiem jakim przypadkiem) na blog Klinika Lalek (https://klinikalalek.blogspot.com/). Dobrnęłam chyba aż do pierwszych wpisów 😋i wpadłam 😁

2. Jaka była Twoja pierwsza dorosła lalka i dlaczego właśnie ona?
Zakochałam się w dyniogłówkach i mój wybór padł na dostępną na znanym serwisie aukcyjnym na "a" Tangkou China. Zakochałam się w niej i tak już zostało, Aldonka Małecka stanowi trzon i postawę mojej dyniogłowej rodziny lalkowej.



3. Która z Twoich lalek jest Twoją ulubienicą i dlaczego?
Oj trudno wybrać jedną ulubienicę. Na pewno kocham szaleńczo Aldonkę i Bolka Małeckich (moich najwcześniejszych lokatorów). Moją pierwszą Pullipannę - Kirszunię i Brzydalka. Oczywiście całą resztę też wielbię, ale chyba ta trójka jest najbliższa mojemu sercu. Tylko nie mówcie nic reszcie 😉




4, Co skłoniło Cię do prowadzenia bloga?
Tak na prawdę próbowałam znaleźć tylko swoje miejsce w świecie lalkowym. Długo "istniałam" tylko na forum http://www.dollsforum.propl.eu/, ale przestało mi to wystarczać, zwłaszcza, że nie do końca byłam zadowolona ze sposobu w jaki postępowali niektórzy moderatorzy tego forum. Nadal na nim jestem, ale zdecydowanie ograniczyłam swoją aktywność tam. Potem odkryłam fb, ale to też nie było do końca to. I w końcu zdecydowałam się na blog. Bałam się, że nie wytrwam, ale na razie nie jest źle 😁

5. Czy lubisz, prócz zbierania/kolekcjonowania lalek, tworzyć dla nich akcesoria - ubrania, meble, dodatki?
Ojjj, tak. Tylko cierpię na brak czasu. Zrobiłam kilka mebelków, poszyłam trochę ubranek, porobiłam trochę miniaturek. Regularnie maluję oczy (chipy) dla Pullipwej rodzinki i próbuję robić oczy dla bjd. A dodatkowo paćkam po lalkach (głownie swoich) - czyli bawię się przemalowywanie zwane z angielska repaintem 😉

6.Wolisz robić swoim lalkom sesje zdjęciowe w domu czy w plenerze, dlaczego?
Zdecydowanie w plenerze. Po pierwsze lubię robić zdjęcia aparatem w trybie "manual" i bez flesha, a on jest na tyle mało sprytny, że w domu kiepsko sobie radzi z kolorami i niezbyt dobrym doświetleniem. Niestety ze względu na posiadanie oprócz lalek Potworków nie bardzo mam możliwość i miejsce stworzenia sobie nawet mini studia fotograficznego dla lalek. Poza tym jak jestem gdzieś na świeżym powietrzu to od razu mam więcej pomysłów na dobre ustawienie lalek 😁

7. Co, oprócz lalek, a związane z Twoim lalkowaniem, chętnie kupujesz?
Najczęściej różnego rodzaju akcesoria, mebelki i ubranka i buty, których nie byłabym w stanie sama zrobić, albo by mi się po prostu nie chciało dłubać. Wiem, leniem jestem 😁

8.Czy w Twoim otoczeniu są osoby z lalkowym hobby?
Hehehe, jedną sama ściągnęłam na złą drogę - Ciocia K. wcale mi NIE jest przykro 😈. Poza tym jeszcze kilka osób, które poznała już w trakcie bardziej intensywnego lalkowania, a które bardzo polubiłam i przemiło spędza mi się z nimi czas 😊

9. Jakie są Twoje inne, nielalkowe zainteresowania?
Może będę dziwna, ale moją pasją jest moja praca i wszystko co związane ze skaningową mikroskopią elektronową 😍


10. Bez czego nie wyobrażasz sobie przeżyć choćby jednego dnia?
Bez Potworków, bez Tatusia Potworków i bez innych najbliższych mi osób (rodziny biologicznej i tej wybranej przeze mnie).

11. Co dla Ciebie jest najważniejszą wartością w życiu?
Rodzina, uczciwość w stosunku do siebie i innych, zdrowie.

Jeszcze raz dziękuję za nominację i mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo moimi odpowiedziami. 

Pozdrawiam

piątek, 7 lipca 2017

Przemalowałam Tangusię

Tak, przemalowałam Tangusię... Ale spokojnie, nie na Aldonkę Małecką trafiło. Aldonka zostaje taka jaka jest. Aldonka to moja pierwsza dyniogłowa lalka i z tego powodu kocham ją najmocniej taką jaka jest. 
Więc kogo przemalowałam? A Tangusię należącą do Zurineczki z Baśniowa 😊 Zurineczka postanowiła zaufać moim niezbyt wprawnym rączkom i oddać mi swojego skarbka do przeróbek. Tangusia przeszła już kilku właścicieli, a każdy wprowadzał jakieś modyfikacje jej urody. Sądząc po powiekach i na podstawie zeznań Zuri można zakładać, że jej Tagnusia była modelem o imieniu Loli. Czyli panną z niebieskimi włoskami i uroczą niebieską sukieneczką. Kiedy (nazwijmy ją roboczo Lola) trafiła do mnie wyglądała tak:




Niby nic jej nie dolegało, ale zdaniem Zurineczki była zbyt saute, zbyt delikatna i bez wyrazu. Tutaj prezentuje się w pożyczonym wigu z grzywką (co później okaże się bardzo nie twarzowe...). Tak więc Zuri, pokładająca pełne zaufanie w moich niezbyt wprawnych rączkach, oddała mi pannę mówiąc, żebym coś z nią zrobiła... i zrobiłam... 😈


Zaczęłam od wydłubania jednej pary oczu (demoniczny śmiech w tle)

A potem zabrałam się do pracy...


Paciamy i działamy... aż wyszło tak:



Zdjęcia dla porównania w tym samym wigu co poprzednio... Jak widać teraz z grzywką zdecydowanie jej nie do twarzy...


I wieczorny portrecik przy zachodzącym słońcu, kiedy nawet kompensacja ekspozycji w aparacie ustawiona na maska nic nie daje... Ale moim zdaniem to zdjęcie ładnie oddaje tę porę dnia z takim dziwnym światłem 😊


I na prawie koniec zestawienie jak było przed, a jak jest po. Czekam na Wasze opinie. Krytykę konstruktywną przyjmę z miłą chęcią. Od razu zaznaczam, że żadna artystka ze mnie, i paciałam do tej pory tylko po swoich lalkach, więc nie mam wprawy wielkiej...




No i już tak na sam koniec - zdjęcie z przekazania Tangusi... i dowcip, który zrozumie tylko Ciocia K. - darth mol w wełnianych włosach 😁 


Ps - wiem, że to jest Darth Maul 😋