W zeszłym tygodniu trafił mi się wyjazd do dalekiego Oberkochen, wyjazd służbowy, ale bardzo przyjemny. Oczywiście zabrałam ze sobą jakąś laluchę - padło na Drobinkę. Kompaktowe to stworzonko, poręczne i dużo miejsca nie zajmuje. Niestety nie bardzo miałam możliwość zwiedzania i zabierania Drobinki na oficjalne wyjścia, ale chociaż w hotelu porobiłam jej troszkę zdjęć.
Przyjechałyśmy wieczorem i Drobinka była tak zmęczona, że nie chciała nawet do spania zdjąć kurteczki. Łóżeczko na szybko z szalika zmontowałyśmy i dziewczynka padła spać. Za to następnego dnia przywitała nas piękna pogoda:
Było cudownie słonecznie, może niezbyt upalnie, ale i tak wspaniale... Kolejne dwa dni minęły nam na spotkaniach i innych służbowych atrakcjach, a za to w dzień wyjazdu trafiła nam się taka pogoda:
Powyższa mina Drobinki z cyku "Serio?! Wczoraj prawie lato, a dzisiaj środek zimy?!" bezcenna...
I w ten sposób udało mi się zobaczyć piękną okolicę w kilku odsłonach i już nie muszę jechać tam jeszcze zimą, żeby zobaczyć jak pięknie śnieg się na stokach układa 😉
W sesji udział wzięli:
Drobinka - tiny delf TylTyl, Luts
Oberkochen i okolice w odsłonie wiosennej i zimowej
Pozdrawiam
Szkoda, że wyjazd tylko służbowy. Założę się, że Drobinka chciałaby więcej plenerów zaliczyć.
OdpowiedzUsuńAle może kiedyś nadarzy się okazja. Żeby tak jeszcze aura sprzyjała...
Oj, aurę mamy w tym roku wyjątkowo niezbyt sprzyjającą :) Drobinka na pewno się na jakiś jeszcze plener załapie, a tak to sobie tylko ukradkiem z torebki mogła świat podziwiać :)
Usuńnieletnią będąc pomieszkiwałam wakacyjnie w różnych niemieckich
OdpowiedzUsuń(wówczas NRD-owskich miejscowościach) - pobyt wspominam tym milej,
iż z jednej z nich - przywiozłam murzyneczkę, lalkę, którą mi Rodzice
kupili na zakończenie dzieciństwa, a miałam wtedy chyba 12-13lat i na
"koncie" ze 2-3lalki - jako więc przedstawicielkę dosłownie ostatniej
lalki od Rodziców - wybrałam niunię,której dziś już nie ma ze mną -
dziś oczywiście żałuję, że nie oddałam znajomej rodzince, bobym mogła
potem jeszcze Ją u Nich pofocić - a może nawet i odzyskać...
Takich skarbów to się dopiero po latach żałuje najbardziej, ale murzyneczka musiała byś super prezentem i robić furrorę na podwórku :)
Usuńnie wychodziłam z Nią, bo się bałam - jak o dziecko -
Usuńpotem zaczęłam się bać - Jej - i w końcu po latach
trzymania Jej w kwietnym akwarium (dosłownie) mój
ślubny dokonał abordażu lali poza domowe ognisko...
No co Ty? Serio? Murzyneczki wydają się takie niegroźne... miałam w dzieciństwie jednego Murzynka i bardzo tę lalę lubiłam i nie był to żaden złowróżbny bobas ;) Ale Twojej nie znam i może faktycznie miała coś złego w spojrzeniu. Z lalkami nigdy nic nie wiadomo... Dobrze w takim razie, że Ślubny podjął się takiej odważnej misji :*
UsuńMoja murzynka grzecznie współżyła z resztą lalek i bawiła się razem z kominiarczykiem (biały, ale na czarno ubrany, więc pasował), a sama miała takie śliczne żółciaste ubranko :)
Też miałam murzyneczkę i bardzo ją kochałam :) też niestety nie ma jej już ze mną :/
OdpowiedzUsuńDrobinka jest przesłodka :) kim jest to maleństwo ?
Drobinka to dzieciątko z Luts, a model TylTyl (tiny delf). Też uważam, że jest mega słodka, więc cieszę się, że nie tylko mnie się podoba :)
Usuń