Zeszłą niedzielę poświęciliśmy na przygotowanie przetworów (czytaj syropu) z pigwowca. Nasz jeden samotny, ale ambitny krzak, wyprodukował 6,5kg owoców. Roboty z tym było co niemiara. Mój Luby kroił i wycinał gniazda nasienne cały (ale to dosłownie cały) dzień, a ja myłam, zasypywałam cukrem i wekowałam. Oczywiście już najbliżsi podprowadzili nam kilka słoików, ale trochę zapasów na zimę zostało. Nie mniej nie byłabym sobą jakbym nie wykorzystała okazji do zrobienia kilku zdjęć. A że pogoda iście jesienna była (raz lał deszcz, a raz słońce świeciło) to zdjęcia z bardzo różnym oświetleniem wyszły. Ale moim zdaniem sympatyczne oddające taką domową, jesienną atmosferę.
Zapraszam do oglądania:
W kuchni pomagała mi Sunniva - chociaż muszę przyznać, że miałam pewne obawy czy ta trucicielka czegoś znowu nie planuje, ale obiecała, że będzie grzeczna, więc nie pozostało mi nic innego niż uwierzyć jej na słowo...
Oczywiście od pomocy też rwała się najmniejsza w domu - Pchełka. Dla niej ten sam owoc, który mieści się w ręku Sunnivy był wielkości pufy 😁
- Widzicie jaka duża?? Jak Dynia!! I pomarańczowe jest! Czy to aby nie jest jednak dynia???!!!
- Pchełko to nie jest dynia, i nie jest duża, po prostu Ty jesteś malutka 😍
Oczywiście Panna Nieświeża też musiała przypozować. W końcu dobrałam jej wig, w którym mi się podoba.😍
I to tyle na dzisiaj. Teraz jeszcze muszę znaleźć miejsce na te wszystkie słoiki (bo do tygodnia zajmują mi miejsce na blacie...)
W dzisiejszej sesji udział wzięli:
- Sunniva - MiniFee Rheia, Fairyland, rozmiar msd
- Pchełka - .S. Belle, Lati White, rozmiar bardzo tiny
- Panna Nieświeża - Priscilla, Withdoll, rozmiar msd
- pigwa i jej pokrojone rodzeństwo - we własnej osobie